I znowu stoję nieruchomo , jakby ktoś za pomocą czegoś magicznego, zamienił mnie w posąg. Milczę, bo ta funkcja w tej chwili odeszła w niepamięć. Zdołałam tylko odruchowo przegryźć wargę, równając się z bólem. Już nawet nie staram się otrzeć łez, niech lecą. Moje dłonie nie są teraz gotowe by je podnieść. Zewnątrz docierają do mnie jakieś dalekie szepty. Wyłapuję z nich tylko parę, ktoś powtarza je ciągle. Nagle ktoś przerażająco krzyczy, a to ja. Padam na kolana, na nic więcej mnie nie stać. Jestem biedna, życie obdarło mnie z wszelkich uczuć.
|