'czemu nie było Cię w szkole?' - spytałam. 'no źle się czułem' - powiedział, nie patrząc mi w oczy. 'serio? źle się czułeś? weź proszę nie wciskaj mi kitu' - uniosłam głos. 'o co ci znowu chodzi?' - zapytał. 'o co? byłeś na wagarach, znowu! znowu z nimi, weź. masz zagrożenia poprawić, a ty to zlewasz, weź ogarnij proszę cię' - powiedziałam odwracając się na pięcie. 'ej poczekaj' - zawołał. 'a jak ty chodziłaś na wagary? jak ty się biłaś? jak ty kurwa ćpasz, pijesz i palisz to jest dobrze?' - wykrzyczał mi prosto w twarz. odruchowo uderzyłam go, a do oczu napłynęły mi łzy. 'nie będziesz tak do mnie mówić' - wysyczałam. 'ale taka jest prawda. na mnie drzesz ryja, a już sama nie jesteś lepsza' - powiedział, a ja odwróciłam się i poszłam. będąc kawałek od niego, rozpłakałam się jak dziecko, jakby załamał mi się świat. [szyszuniaa]
|