przejmujący chłód, nie będący rodzajem zimna, przed którym się wzbraniam i drżące wargi, wypowiadające przesiąknięte emocjami słowa...
zniknęła mi normalność, faktyczność przybrała formę podświadomej iluzji.
mam ochotę tam wbiec z własną wolnością krzyczeć, skakać i rozsiewać radość nim upadnę na twarde podłoże.
pogubiłam wszystkie definicje, gdy straciłam kontrolę ale nie potrzebne mi są one, gdy zacieram granice.
płonę, ale nie chcę się spalić...
|