A wiosną wsiąde na rower, pojadę w miejsce gdzie wszystko się zaczęło. Siąde na wygrzanych od słońca rurach, puszczę ulubiony bit, przymknę oczy po to żeby za chwilę je szeroko otworzyć i przenieś się rok wstecz. Ujrzę mnie z niepewną miną gdy malowałeś moje paznokcie, spojrzę dalej, a tam będę się śmiała i uciekała przed Tobą po czym złapiesz mnie i mimo moich sprzeciwień wrzucisz w mokrą od wieczora łąkę, potem po raz pierwszy mnie przytulisz, wtedy zamknę oczy ponownie, a kiedy znów wrócę do rzeczywistości będzie ona niewyraźna, lekko szklana jak moje spojrzenie. Wtedy obrócę się uśmiechnę sama do siebie i pomyśle 'było zajebiście', jeszcze tylko poczuję Twój zapach i jakby nigdy nic pojadę dalej.
|