1. Poszedł pewnego wieczora z przyjaciółką na spacer na Stare Miasto. Było pięknie, śnieg prószył na ich głowy, żółte, stare lampy oświetlały okrągłymi kołami im drogę na starym bruku. Podziwiali stare budowle mające większą wartość niż najwyższe wieżowce Ameryki. Zachwycali się byle starym murem, odpadającym gzymsem i skrzypiącymi drzwiami z ciężkimi, złotymi klamkami. Na ich twarzach pojawiał co i rusz uśmiech, wyobrażali sobie te stare czasy, jak to było bez jeansów, komórek i cornversów a w zamian były karety, kopyta koni odbijały się echem o stare okiennice a mężczyźni pochylali się z parasolkami nad damami chcąc uchronić je od mrozu i deszczu. Czuli magię. Wraz z biciem zardzewiałego dzwonu z Kościoła weszli na główny rynek, dostrzegli małą górkę materiału przy ścianie. Podeszli bliżej, była to kobieta z małym dzieciątkiem zamarzającym na śniegu. Przed nimi stało małe pudełeczko z kartką proszącą o pomoc. Chłopak pomyślał "Ja nie mam sam, ale podzielę się chociaż tym co posiadam"
|