Siedziała w ciemnym pokoju. W słuchawkach leciała głośna muzyka. Wszyscy domownicy już spali. Ona oparta o ścianę w najciemniejszym kącie pokoju siedziała sama. Prze okno wpadało światło wschodzącego księżyca. Oświetlało jej policzki mokre od łez. Siedziała w jego za dużej na nią koszulce. Na gołej piersi czuła materiał który przypominał o jego dotyku. Z każdym wspomnieniem jego po policzku płynęła kolejna stróżka słonej wody. Tak bardzo chciała żeby był teraz blisko. W głowie miała tylko jego imię. Tylko jego ciepły oddech i bezpiecznie tulące ją ramiona. Łza spadła na ekran telefonu. Zamigotał. ,,Kochana, tęsknię." Jeden krótki sms. Wiedziała, że na więcej liczyć nie może. Przytuliła telefon do klatki piersiowej. Jeszcze mocniej oparła się o ścianę. A w słuchawkach już była tylko głucha cisza. Płakała. Nie przez niego. Za nim. Tęskniła. Tak cholernie za nim tęskniła. Choć wiedziała, że nie powinna. To nie miało przyszłości. A jednak… /s.z.w
|