Przed 11 byliśmy już w kościele.Nie kwapiło mi się iść do pierwszej ławki i patrzeć na rozpaczone twarze.Stanąłem z Karolą na samym tyle przyglądając się i w ciszy modląc.Tylko za Kogo Ja się w ogóle Modliłem?Za jego ojca by jego dusza zaznała spokój?Nie chyba nie po to tutaj przyszedłem.Zupełnie odmienny był cel mojego przyjścia Tutaj.Stałam jak wryty słysząc jak jego Matka szlocha mimo to nie czułem się słaby.Bardziej rosłem w siłe kiedy dziękowałem Bogu że ten Skurwiel już nigdy więcej nie uderzy ani Jej,ani Karola.|BeTe
|