chodziłam po zaspach , które rozlegały się po całej łące. 'czekaj skarbie' - usłyszałam za sobą szept. pomyślałam , że on znalazł się obok zupełnie przypadkiem. 'co ty tu robisz?' - spytałam. stanęłam wryta w jego przepity wzrok. 'podobno umierasz , więc muszę ratować moją drugą połówkę' - syknął. dał mi buziaka w policzek. 'boli serduszko , no nie?' - znał mnie lepiej , niż myślałam. milczałam. nie odpowiedziałam mu. wziął mnie za rękę. zaprowadził do siebie. 'właz do łóżka , zrobię Ci herbatę , odpoczniesz , i opowiesz co się dzieje' - wyjąkał. 'maciek przestań jest dobrze , ale daj mi tabletkę' - błagałam. 'nie możesz' - odparł. 'wykończę się idioto' - zwinęłam się w kłębek. poszedł do kuchni. wzięłam wstałam z łóżka , znalazłam na szafce jego 'towar' nie mogłam ustać na nogach. ból się pogłębił. on wrócił. zaczął na mnie krzyczeć. 'nigdy więcej nie pozwolę Ci tykać moich prochów. będę Cię pilnował rozumiesz?' - zobaczył , że zasypiam. martwił się. ciągle sprawdzał , czy bije serce.
|