wstanę rano, otworzę oczy, bez żadnych drzemek i kurczowego trzymania się kołdry. otworzę okno i wezmę pierwszy oddech zimnym i świeżym powietrzem. wskoczę szybko pod prysznic, zjem śniadanie, ubiorę się. posprzątam pokój, wywietrzę, oczyszczę ze złej energii. wyjdę z tego dusznego, zatłoczonego domu, wejdę na stare drzewo w ogrodzie, jak kiedyś i wystawię twarz do słońca, które otula promieniami ziemię tak długo, a ja śpię. śnieg połyskuje w blasku, błękitne niebo rozciąga mi się nad głową, powietrze pachnie czymś nowym, czymś dobrym, poplątaniem szczęścia z wiosną, a ja tak po prostu uśmiechnę się do świata, nareszcie mogę.
|