Był przy mnie, kiedy go potrzebowałam, pocieszał mnie, gdy było mi smutno, wmawiał, że będzie dobrze, kiedy już gorzej być nie mogło. I miał rację, zresztą zawsze miał racje. I mam ogromne wyrzuty sumienia, że potraktowałam go tak podle. Nie umiałam podziękować za troskę, a najgorsze jest to, że dawałam mu do zrozumienia, że jest mi obojętny.. Okropne... Robił to wszystko, bo sam sobie nie mógł już pomóc, chciał cieszyć się moim szczęściem, chciał pokochać kogoś... ostatni raz przed swoją śmiercią... NIe rozumiem siebie, dlaczego tak postąpiłam, przecież w głębi duszy podobał mi się, ale kiedy zrozumiałam, że go kocham było już za późno... Odszedł, po prostu odszedł..
|