Znowu zadzwoniła do mnie przyjaciółka z drżącym i zapłakanym głosem. Wiedziałam co się stało. Od razu do niej pobiegłam. Siedziała na schodkach, nie musiałam podchodzić blisko by zauważyć jej siną twarz, zakrwawioną wargę i rękę. Nie musiałam pytać by czuć jak cierpi, jak bardzo bolą ją żebra, i na jaką skale jej rany są poważne. Podziwiałam ją za to, ze dzielnie trwała nadal przy tym dupku. Znosiła każde uderzenie, wyzwisko ten niesamowity ból. Ona wierzyła, ze miłość nad tym zapanuje, że z czasem będzie lepiej, ze im się ułoży, oślepiona blaskiem jego opacznej doskonałości. Nie dała rady temu zaprzestać, słuchała serca, które świadomie prowadziło ją do zguby. Tak mocno kochała i wielbiła, podczas gdy ja miałam ochotę wziąć chociażby pogrzebacz i go tym zakatować. /fuckingreality
|