Siedziała na parapecie. W ręku trzymała gorącą herbatę z cytryną. Parzyła ją. Na dworzu było tak pusto. Księżyc oświetlał spadające płatki śniegu. Mróz utrzymywał biały puch. Tylko co jakiś czas śnieg przestawał pruszyć i widać było jak jest spokojnie. Ona myślała o życiu. Czuła się tak bardzo samotna. Nie potrafiła zrozumieć dlaczego, aż tyle w jej życiu się zmieniło w tak krótkim czasie. Przecież to wszystko co robiła nie ma żadnego znaczenia. Wszystko to straciło jakikolwiek sens, gdy on powiedział, że odchodzi. Zostawił ją bez słowa wyjaśnienia. Nie wytłumaczył jej nawet jak w tak krótkim czasie się odkochał. Przekreślił to wszystko co było między nimi jednym krótkim ''żegnaj'' .
|