dzień zatruty, zima, luty.
głód powietrza, słoneczka.
zal, pod czachą, lodu druty. ach!!
(..) hodowane pod żarówką
cienkie bańki wyobrażeń
o wypadzie na majówkę
bezpowrotnie pękły.'
zaciskam oczy, otwieram, zaciskam, otwieram. ale ..to nie dziala!!
nadal widze zielen scian mojego pokoju i czuje cieplo koca
- rownie zielonego jak trawa z moich przyziemnych dosc marzen.
nadzieja pryska. nadzieja na widok troche innej zieleni
- zupelnie nie zwiazanej z martwa natura.
desperacko potrzebuje odrobiny slooonca i naturalnie wyprodukowanego ciepla.
Mikolajki, Gwiazdka dawno minely, urodziny tez juz mialam, wiec nie wiem sama,
z jakiej okazji i kogo mam prosic o taki maly prezent;
troche wiosny, i bilet wstepu na jakas trawiasta polane daleko stad. blaaagam. ♥
|