|
Mówiąc do mnie wzrok kierował w niebo. Było ozdobione gwiazdami. Siedzieliśmy wtedy w parku. W mojej ulubionej części miasta. Na Starym Mieście. Wokół stare kamienice oddające przytulny klimat. Wąskie uliczki, cisza. Pokonując znikomą ilość kroków można było znaleźć się w parku, gdzie znad barierek rozciąga się panorama całego miasta. Siedział na ławce. Oparłam się o barierki. Od kilku minut słychać było zaledwie cichy szum wiatru. Kolejna kłótnia. Kolejny papieros odpalony w mojej dłoni. -Rzuć to. -Bo co? -Wiesz, że nienawidzę, gdy palisz. -Bywa. -Dziewczyno..zaczął wtulając się w moje plecy. Dlaczego my to robimy? Dlaczego każda Nasza rozmowa kończy się kłótnią? Nie możemy normalnie rozmawiać? -A Ty nie możesz się normalnie zachowywać? Musisz na każdym kroku pokazywać jaki Ty nie jesteś cudowny byle napotkanej lasce? -To jest silniejsze ode mnie..-Tak? Silniejsze? To radź sobie z tym.Beze mnie.-Czekaj. Co Ty chcesz zrobić? -Domyśl się. Wraz z początkiem ulewnego deszczu zniknęłam.
|