I zagłębiając się w ciemność cmentarnej uliczki, mijając parę lesbijek i popierdolonego hipstera, zdała sobie sprawę, że nauczyła się ignorować ludzi. W końcu dotarło do niej, że wyrażanie siebie na milion różnych sposobów da jej większą satysfakcję z życia i szczęścia, niż cholerne skrywanie się w sobie i bycie nieszczęśliwą, przez strach przed wyśmianiem ze strony przyjaciół ze szkoły. Zaczęła żyć od nowa. Pierwszym postępem w jej nowym życiu było zapalenie czerwonych malboro, które nosiła w kurtce od drugiej klasy gimnazjum.
|