- Muszę iść - wykrztusiłam. Chciałam się cofnąć, bo poczułam, że JJ lekko ciągnie szalik w swoją stronę. - Mama okropnie się denerwuje, gdy wracam późno. Muszę być w domu przed dziesiątą. To okropne, ale dla niej wciąż jestem małolatą jak Cal... - JJ pokiwał głową i naciągnął mi czapkę na twarz. - Hej! - krzyknęłam pod włóczkową maską. Podwinął ją i w tej samej chwili mnie pocałował. Usta miał gorące, wilgotne, namiętne i niecierpliwe. Tego się nie dało porównać z całusami moich byłych chłopaków. Osłabłam w ramionach Jaya, więc objął mnie mocno. Poczułam na policzkach ciepłe, czułe dłonie. Zamknęłam oczy i podążałam za nim, zauroczona łagodnością pieszczoty. Zimny czubek jego nosa dotykał moich nozdrzy, a oddech pachniał miętą. W ogóle nie czułam zapachu papierosów. Długie kosmyki włosów łaskotały mnie w czoło, gdy uniósł głowę, żeby złapać oddech. Delikatnie muskał wargami moje usta, zasypując je krótkimi, łagodnymi całusami. Topniałam w ich cieple jak zapalona świeca./ [cz.2]
|