Niebieskie oczy miała od zbyt częstego patrzenia w niebo. Pojemność jej płuc zależała od odległości, która dzieliła ją od niego i choć najczęściej byli od siebie bardzo daleko, ona starała się być tuż przy nim myślami i sercem. Żeby oddychać. Żeby żyć. Bo życie bez choćby myśli o nim było jakieś nienaturalne. To było tak, jakby zapisał się trwale w jej duszy. Jakby pasował. Ale przecież nie pasował. Nie mógł, skoro pozwoliła mu odejść. I tego się trzymała. Żeby oddychać. Żeby żyć.
|