Są takie historie, które mimo upływu czasu dzieją się wciąż na nowo. Nieistotna jest tutaj zmiana bohaterów pierwszo i drugoplanowych. Ten główny pozostaje wciąż ten sam. Rzecz za każdym razem dzieje się w zupełnie innym miejscu. A jednak wciąż powtarza się ta sama historia. Historia bez happy endu. Ze smutną piosenką w tle napisów końcowych. I do dziś nie wiadomo, czy winą obarczać leniwego scenarzystę, który ani myśli się wysilić i dopisać wreszcie szczęśliwe zakończenie, albo chociażby w najmniejszym stopniu urozmaicić opowiadaną przez siebie historię.. czy też producentów, którzy na rozwój całego przedsięwzięcia przeznaczyli zdecydowanie za małą kwotę pieniędzy.. A może to wina aktora, który wciela się wciąż w tę samą rolę? Może za mało się stara? Może zamiast dać z siebie więcej pozostaje bierny wobec zaleceń reżysera i nie ma zamiaru dodać odrobiny z siebie do odgrywanej postaci? A może po prostu powinien zrezygnować i postarać się o rolę w zupełnie innej historii?
|