Widziałam go. Uśmiechał się. Znów ujrzałam te jego piękne niebieskie oczy, ten boski łobuzerski uśmiech. Znowu Był blisko… Znowu mogłam poczuć jego obecność. Znów przez chwilę poczułam się jak dawniej. Zepsułam to, przegięłam mówiąc te wszystkie okropne rzeczy. Wstydzę się tego, ale w tamtej chwili nie mogłam się powstrzymać, to było silniejsze ode mnie. Może to miała być dla niego jakaś kara za to wszystko co mi zrobił? Sama nie wiem. Widziałam smutek w jego oczach, tych pięknych, kochanych oczkach. Nie rozumiem tego… Czy my naprawdę nie możemy już normalnie rozmawiać tak jak z innymi? Czy to wszystko musi być tak cholernie popieprzone.? Czy po tym wszystkim co nas łączyło mamy po prostu udawać, ze się nie znamy? Jeśli nie możemy być razem to chociaż moglibyśmy chyba wymienić ze sobą tych kilka nie znaczących zdań…
|