Sobota, jedyny dzień w którym oddawaliśmy się sobie. Pamiętasz? na początek był lekki namiętny całus że z trudem odrywaliśmy się od siebie, później jeździłeś opuszkami palców po moim nagim ciele. Zawsze znalazłeś jakiś pretekst do kłótni by schłodzić atmosferę. Siedzieliśmy obrażeni na siebie w dwóch różnych kątach pokoju odpalając papierosa. Wtedy podchodziłeś i całowałeś mnie czule w szyję. Ranek zawsze był pełen wrzasków i krzyków, budziłam się sama, bez powalających spojrzeń i twych dłoni na moich piersiach.
|