Było jakoś po 1. Siedzieliśmy razem jak zwykle na schodach nas rzeką, paląc fajkę i popijając zimnego lecha. W pewnym momencie zaczęliśmy się kłócić. O jakieś gówno, jak zwykle. On nagle rzucił piwem o beton z nerwów. Wstał, dmuchnął mi dymem w twarz, oznajmiając "mam ciebie dość, to koniec, złotko.".
|