|
Mam przed sobą kartkę i pióro. Obok leżą proszki. Nie wiem ile ich jest. Pewnie koło trzydziestu. W lodówce chłodzi się czysta. Ta najmocniejsza. Z głośników leci Jego ulubiona nawijka. Siedzę z fajką i przez łzy się z tego śmieję. Straciłam wszystko, co było dla mnie najważniejsze. Jedyne co ma dla mnie sens, to wychodzenie do sklepu po połówkę i paczkę fajek. Zapijam ból dusząc go nikotynowym dymem. Patrzę na Jego zdjęcie, a przed oczami przewijają mi się wszystkie momenty z Nim. I ten najgorszy. Widok wczorajszego pogrzebu. On. Wyglądał jakby spał. Będąc na cmentarzu stałam obok chłopaków. Trzymaliśmy się razem. Jeden wspierał drugiego. Kiedy wybuchałam płaczem, od razu któryś mnie przygarniał i błagał, bym nie płakała, bo zaraz On się poryczy. Teraz siedzę tutaj. Na tej kanapie, gdzie zawsze śmialiśmy się najbardziej. Idę po wódkę. Wysypuję proszki. Wrzucam w siebie. Zapijam. Drgającą ręką sięgam pióro i na kartce kreślę "Kurwa, nie mogę. Starałam się. Przepraszam.." Odpływam.
|