|
Siedzę na parapecie z zeszytem i długopisem w dłoni. Jak zawsze, byleby przelać uczucia na papier. Kreślę słowa i składam w jeden spójny tekst. On siedzi na fotelu. Po głośnych krzykach i awanturze panuje głucha cisza. Cały czas namiętnie mi się przygląda. Nagle się zrywa i szybkim krokiem wychodzi z mieszkania trzaskając drzwiami. Wstaję i rzucam zeszytem, zbijając tym samym wazon i kilka szklanych drobiazgów. Głośne "kurwa" i odpalam papierosa. "Nie mam słów na tego człowieka." Ciche westchnięcie. Słyszę, jak otwierają się drzwi. Gaszę papierosa. Znowu siadam na parapet tępo wszczepiając źrenice w przestrzeń. Jego ciche chrząknięcie. Zerkam na Niego,a On w dłoni trzyma bukiet białych róż i czteropak ulubionego piwa. -Kot, pogadajmy..Wiem. Zjebałem. Znowu Ci zrobiłem awanturę o coś. O bzdet. Nie moja wina, że jestem zazdrosny jak Ci kolesie się do Ciebie kleją. Co tam napisałaś? Biorąc zeszyt spośród rozbitego szkła w Jego oczy rzucił się napis "Kocham.", a z ust wyrwało się "Ja też."
|