Byłam niezniszczalna. Silna jak skała, żelazna dama, miałam stalową wolę i tytanowe serce. W oczach zimnych jak ostrze noża czaiła się moc charakteru ze stali. Zaginałam czasoprzestrzeń, manipulowałam ludźmi jak kukiełkami w teatrze. Miałam uśmiech jak czar zapomnienia, a twarz jak wyrytą z marmuru maskę, tak piękną, że trudno się było nie obrócić. Pokonałam śmierć, chorobę, biedę i głód. I nic mnie nie złamało. Aż pewnego dnia pojawiłeś się ty. Twój uśmiech tak długo wiercił otwory w tej wielowarstwowej pokrywie, że w końcu dokopałeś się do malutkiego, czerwonego serduszka, jedynej chyba ciepłej rzeczy organizmu cyborga. A potem wziąłeś moje serce w swoją dłoń, a mnie przytuliłeś tak delikatnie, że nagle dla ciebie, i tylko dla ciebie wszystkie te skorupy pękły. Teraz jestem prawie niezniszczalna. Jesteś moim najsłabszym punktem. Ale dopóki jesteś, jestem najszczęśliwsza na świecie. I nareszcie jestem człowiekiem.
|