|
Znów śniły mi się jakieś głupoty. Usłyszałam, że ktoś wchodzi do pokoju. - skarbie wszystko okej ? kolejną noc z rzędu krzyczysz. - powiedziała. Z moich oczu popłynęły łzy. - nie potrafię się pogodzić z tym, że zginął, że go nie ma. znów śnił mi się wypadek. - płakałam i mówiłam przez łzy. Mama przytuliła mnie mocno do siebie. Siedziałyśmy tak kilka minut, ale dla mnie to było jak cała wieczność. Wydostałam się z jej uścisku i pierwszy raz w życiu wyszłam przy niej zapalić. Widziałam, ze tego nie pochwala, ale czuł też, ze nie będzie mieć mi tego za złe. Kiedy skończyłam wróciłam do niej. - mamo ? pójdziemy jutro na cmentarz ? na grób taty. - powiedziałam. - jasne skarbie. ale dlaczego chcesz tam iść nie byłaś tam od pogrzebu. - zapytała. - wiem.. dlatego chcę iść. Chcę pożegnać tatę i prosić, żeby nie nawiedzał mnie we śnie. - to może pójdziemy tez do kościoła ? - zapytała niepewnie. Wiedziała, ze od ponad roku nie byłam na mszy. - pewnie. muszę. - wyszeptałam. / cz. 1
|