Kolejny rok mija, jak go nie ma. Wiesz, następny dzień jak wyjebał do tego pieprzonego londynu. Naprawdę, nienawidzę tego miasta.. Dziś znów nie zapuka o później porze do moich drzwi, z tekstem 'sory mała, znów zapomniałem, a tylko monopolowy być jeszcze otwarty, cho na danielsa'. Z roku na rok było coraz gorzej, a dziś się pytam czy mnie jeszcze pamięta. Kiedyś przyjeżdżał, nawet często dzwonił, nie dawał mi odczuć odległości. A teraz? Już nawet na święta nie wraca do polski. Zbudował swój świat tam, wykluczył mnie z niego. Obietnice ulotniły się wraz z nim.. Gdzie to wszystko? Wytłumacz mi, czy ta pieprzona przyjaźń nic nie znaczyła? Tysiące wylanych łez, nie tylko moich.. To oddanie, to 'na zawsze' mimo wszystko.. każde chronienie sobie tyłków na psach, wszelkie akcje, odciąganie mnie od najgorszych borut. Nie zapominaj o mnie, naprawdę, wciąż 'mały mosiek' Cię potrzebuje. Kocham Cię, braciszku. /improwizacyjna
|