|
Leżę i patrzę w sufit. Wydaje się dziwnie zszarzały, chyba tak ja ja. Moja playlista leci już po raz dziesiąty. To nic. Ktoś przyszedł, nieważne, leżę dalej. Ktoś mnie woła, nie wstaję. Nie mam na nic ochoty. Playlista dobija do ostatniej piosenki. Znowu początek, znowu robi się jasno. Czwarta nad ranem, po chwili włącza się budzik. Zrzucam go z półki przy łóżku, z trzaskiem ląduje na ziemi. Mama wbiega do pokoju, zaczyna krzyczeć. Nie reaguję, zaczyna krzyczeć głośniej. Kurwa, przecież ja Ci nigdy nie wybaczę tego, że zrujnowałeś mi życie.
|