To co tam zobaczyłam o mało nie spowodowało, że spadłam ze schodów, na szczęście kurczowo trzymałam się poręczy. Moja najlepsza przyjaciółka siedziała z moim chłopakiem na kanapie. Kiedy otworzyłam drzwi całowali się namiętnie. Ale wraz z moim krzykiem odsunęli się od siebie. Nie wiem ile tak stałam. Patrzyłam na nich nie wiedząc co powiedzieć. Odwróciłam się i zbiegłam ze schodów. Przy drzwiach spotkałam jego mamę. Spojrzała na mnie ze współczuciem szeptem powiedziała przykro mi. Wybiegłam na ulice i ruszyłam w stronę parku. Nie chciałam w takim stanie wracać do domu. Mimo śniegu oparłam się o drzewo i przykucnęłam chowając twarz w rękawiczkach. Usłyszałam czyjeś kroki. 'Przepraszam' - powiedział. Podniosłam się By spojrzeć mu w oczy. Rzeczywiście żałował. Ale na mnie nie robiło to wrażenia. Jedną ręką otarłam łzy, drugą odwinęłam mu z płaskiej w twarz. 'Masz czelność jeszcze za mną chodzić. Odwal się ode mnie. Nie istniejesz, rozumiesz? Nie ma Cię.' - powiedziałam. / cz. 2
|