Napisała mi, że znowu jest na tabletach. Wkurwiłam się, okropnie. Obiecała, że z tym skończy. Zaczęłam się z nią kłócić przez telefon, krzyczeć. Starałam się jakoś nią wstrząsnąć. W pewnym momencie usłyszałam huk, zapytałam się co to było, ale odpowiedzią była jedynie cisza. Denerwowałam się. Dzwoniłam kilka razy do jej rodziców. Nikt nie odbierał. Aż w końcu, po godzinnym oczekiwaniu dostałam najgorszy telefon, jaki mogłam dostać "jest w szpitalu, jej serce nie wytrzymało". Zamarłam. Momentalnie rodzice mnie tam zawieźli. Usiadłam przy jej łóżku. Ona blada, nieprzytomna.. NIe ruszała się, oddychała bardzo słabo. NIe wiedziałam, co mam robić. Czekałam jedną noc, drugą, trzecią.. Po tygodniowej śpiączce, kiedy to lekarze dawali jej około 20% na przeżycie- wybudziła się. Nigdy nie czułam większego szczęścia.
|