- To spierdalaj - Zaśmiał mi się prosto w oczy, kurczowo trzymając moje nadgarstki. - Z miłą chęcią. - Szepnęłam mu z uśmiechem do ucha. Spojrzał na mnie, a jego mina nie przypominała już tej poprzedniej. W tych oczach oprócz zdziwienia malował się ból, taki całkiem rozpierdalający. Starałam się nie zwracać na to uwagi. Staliśmy jeszcze przez chwilę, wpatrując się w swoje twarze. - Chciałam już iść, mógłbyś puścić moje ręce? - Dodałam po chwili, nadal z zadowoleniem na mordzie. Spełnił moją prośbę, a ja machając i udając szczęśliwą odeszłam. Widziałam, jak długo stojąc w bezruchu z otwartą japą czekał, aż wrócę. Zawsze wracałam. Ale nie teraz. Nie kiedy zaczął mnie niszczyć. Bo to tak cholernie boli. / kredkinabaterie4
|