nie mogę Ci opowiedzieć o tym cierpieniu, które przeszedłem po jej odejściu. nie potrafię opisać słowami tej pustki, którą czułem. łzy chyba nigdy nie były tak słone, ciało tak wygłodzone, a serce tak zmęczone od ciągłego nocnego pękania. te godziny spędzone na podłodze, te godziny, w których próbowałem pozbierać to wszystko co ze mnie wypadło. myślę, że to po prostu mój ból, moje przekleństwo. myślę, że każdy tak ma. nosi w sobie taką rozpacz,którą nie jest w stanie podzielić się ze światem. nawet gdyby się chciało, rany na nadgarstkach śmieją się z nas szyderczo i każą wyć z bólu, wić się po ziemi, umierać i rodzić się na nowo, setki razy. setki razy przeżywać koniec nas samych. /esperer
|