Nim szkarłatny poranek wypełni testament mój
i pęknie zamęt, ucichnie puls, atrament
wyschnie, nim szczęście pijane bólem pryśnie.
Wyśnię sen, jak blady przebiśnieg.
Gdzieś w moim śnie, tulę chwile jak miłość,
czuję pragnień milion, z kielicha gorycz bijąc.
Ten świat mówi: ją kochaj, przeszłość depcz.
Nie skacz, nie w rzece łez, jak przeznaczenia sień.
I budzę się, Cię nie ma, to nie czuję dramatu.
A może to dzień z braku laku, (...).
I nie widzę znaków i nadlatuje jak ślepiec,
aż z biegiem lat uwierzę, że tak będzie lepiej.
A może ktoś Cię ukradł, jak z kalendarza kartki...
I wobec nostalgii, nie byłem zdolny do walki.
Lecz chyba zapomniałem już o nas, przebacz. / Skor
|