Ciepło rozchodzące się po całym ciele, cisza, spokój i warkot, warkot jakiegoś dziwnego stworzenia podobnego do wilka. Ułamki sekund, bieg. Biegłam przed siebie z zawrotną prędkością omijając nawet najmniejsze gałęzie. Wilk biegł za mną, doganiał mnie, czułam jego oddech na plecach. Słyszałam łopotanie jego szczęki, był blisko, prawie mnie miał, uciekłam. Ukryta za drzewem spojrzałam na swoje ciało w świetle księżyca. Całe ubranie we krwi i błocie, porozrywane, postrzępione, ale nie czas o tym myśleć. Rzuciłam się do dalszej ucieczki, straciłam wilka z oczu. Nagle usłyszałam wycie, przepełnione bólem i cierpieniem, które w jednej sekundzie ucichło. Jakby ktoś wyrwał mu serce, pomógł mu wyzionąć ducha...
|