wchodzila do domu z pokerowa mina. nie usmiechala sie wcale, wtedy zobaczyla kurtke, tej malej paskudy. stwierdzila, ze brat musial ja podrzucic, kiedy jechal do pracy. swoja mala core.. jej bratanice. z rozmyslen wyrwal ja smiech tej malej. poszla do pokoju w ktorym przebywala. a kiedy ja zobaczyla, krzykla "nooo czesc!" i sie usmiechnela, dziekowala losowi za iskierke szczesciaw tym kiepskim jakosciowo zyciu. kiedy ja przytulala, w glowie zadnej smutnej mysli nie slyszala. tak malo, a tak wiele. /skinny-love
|