Dziś szykowałabym się na 18 najlepszego kumpla pod słońcem. Właśnie siedziałabym w wannie pokrytej wielką ilością. Później bym wyszła, zaczęła się ubierać, układać włosy i robić makijaż. Przegryzłabym coś, umyłabym zęby i wyszła do Niego, skąd udalibyśmy się do klubu. Tam zabawa do białego rana, nie omijając fajek i alkoholu - ważne, że z nim. Poszłabym też do łazienki popłakać sobie, bo widziałabym tam tego drania, który mnie zostawił. Punkt dwunasta zaśpiewalibyśmy mu sto lat, a ja, wręczając mu mój prezent i składając życzenia, uwiesiłabym mu się na szyi i za żadne skarby nie chciałabym puścić. Później wróciłabym do domu, całkiem zlana, poszłabym spać i wstała gdzieś pod wieczór, przekąsiła coś i poszła dalej spać. Byłaby to najlepsza impreza w moim życiu, nawet przyszłym. Ale ta, chuj to wziął, przez jednego konfidenta, którego niedługo zajebię.
|