Spojrzałam na niego moim błagalnym spojrzeniem wyrażającym skruchę, bezradność i szczerość. Zdałam sobie sprawę jak bardzo pomyliłam się co do jego osoby. -Przepraszam - wyjąkałam ostatkami sił, czując, że zaraz się rozpłaczę. On popatrzył na mnie z niechęcią, przyjmując groźną minę, ale po chwili wyraz jego twarzy złagodniał, a usta ułożyły się w delikatny uśmiech. -Przeprosiny przyjęte - odpowiedział z wyraźnym zadowoleniem - chodź odprowadzę cię do domu. Jesteś słaba i zmęczona.. - Tak się to zaczęło. Jak to się mówi 'od nienawiści do miłości jeden krok'. /lolaa_
|