-nie zaczekałeś.. -wyszeptała łapiąc szybkie oddechy w płuca. -myślałam,że nie zdążę,że już pojedziesz. -mówiła. -biegłam za Tobą,nie zadzwoniłeś. -odwrócił się stając do niej plecami. wyciągnął z uchylonej szyby auta fajki zapalając jedną z nich. -przecież wiesz, że nie lubię,gdy palisz-powiedziała stając tuż przed Jego twarzą. -milczał,wypuścił na Jej suchą twarz dym siadając na masce samochodu. usiadła obok próbując wtulić się w Jego bluzę. -zimno mi. -wyszeptała ujmując Jego dłoń.-zostaw .-syknął biorąc kolejnego bucha.-chodź,pojedziemy do mnie.wypijemy jakąś gorącą herbatę.. -namawiała. odwrócił twarz ku rozświetlonej latarnią ulicy -to jak będzie? -zapytała. -nic nie będzie.to koniec.kocham Ją,nie Ciebie. przykro mi. -rzucił gasząc butem palącego się jeszcze peta,wsiadł i odjechał. pozostawił za sobą pisk opon i ból.ból,który do dziś towarzyszy Jej sercu. ból,którego nic nie jest w stanie stłumić.bo miłość, którą tak ceniła ponad wszystko przespała się z marną podróbą nienawiści.
|