Siedzę na łóżku, wyglądam przez okno, w blasku lamp widzę ludzi uciekających przed deszczem, a słyszę jedynie krople odbijające się o parapet. Niebo jest ciemne, nie widać na nim żadnej, choćby najmniejszej gwiazdy, nikt nie wysłucha dziś moich słów, nie dowie się, dlaczego cierpię, ani nie zauważy łzy na moim policzku. Jestem sama. Nawet puste ściany odmawiają przysłania do mnie echa. Są szare, opustoszałe, jak ja. Może czas je zburzyć? Pożegnać się z czarnym niebem i resztą samotnego świata? / bezimienni
|