Pewna pani dała mi cukierki. Niebieskie pigółki. Mówiła że po nich wszystko minie, że mi ulży. Szukała w swoim kapeluszu coraz to nowsze szalone pastylki. Weź, weź, weź ciągłe głosy powtarzające się w mojej głowie rozpłynęły się po jej wnętrzu i rozmnożyły. Zwęglone, metaliczne echa, które zagnieździły się na stałe pod skorupą mojej czaszki. I głosy z drugiej strony- w sercu : Nie, nie mogę, nie powinnam. Wkładała mi do ust, niczym truciznę palącą każdą czerwoną krwinkę, każdą komórkę. Pani w białym fartuchu miała rację. Cukierki przyniosły ukojenie - śmierć /sstrachsiebac
|