prześladują mnie spojrzenia rodziny, kiedy wychodząc z domu bez butów na śnieg, ciągnąc za sobą wielkie opakowanie sztucznych ogni, nuciłam fragment, brzmiący: "you know I'm never gonna let you go". mimo bólu, uśmiechałam się tak radośnie, jakby moje najskrytsze marzenie się spełniło. wyjęłam z kieszeni bluzy zapałki i odpalałam jeden za drugim a szczypiące iskierki opadały mi na dłoń, przy okazji oświetlały w niewielkiej odległości obszar. ze słuchawek dobiegała jakaś pozytywna muzyka, krzyki mamy i taty nie docierały do mnie. to był mój sposób modlitwy, bym, tak jak kiedyś siedziała tutaj w butach, ciepło ubrana i otulona Jego ramionami, słuchając jak mu minął dzień i jak bardzo Jego ciało, umysł tęskniło za moją obecnością.
|