Długie, brązowe loki, cały czas tak niesfornie rozlatujące się na boki starałaś się już po raz kolejny tego wieczoru doprowadzić do początku mimo tego, że cały czas z uśmiechem powtarzałem Ci, że tak wyglądasz najlepiej. Z tym rozdrażnieniem i precyzją starałaś się spiąć je w koński ogon, żeby Ci nie przeszkadzały. Mówiłaś, że jest już dobrze a po chwili znów je rozpuszczałaś i zaczynałaś wszystko od nowa. Potem przychodziła pora na oczy. Nie używałaś cieni, żadne nie umiały tak ładnie podkreślić koloru Twoich zielonych oczu jak zwykła czarna kredka i tusz do rzęs. Kiedy się malowałaś widziałem u Ciebie tak niesamowitą precyzję, ale widziałem ją tylko wtedy, kiedy mieliśmy wyjść gdzieś razem, twierdziłaś, że tylko dla mnie chcesz wyglądać tak ładnie. Nigdy nie malowałaś ust, dobrze wiedziałaś, że błyszczyk i tak nie wytrzyma długo, bo kiedy tylko kończyłaś podchodziłaś do mnie i całowałaś. Myślałem wtedy tylko o tym, że mógłbym tak siedzieć i patrzeć na Ciebie całe życie. \mr.filip
|