A potem padam zmęczona na podłogę, krztuszę się z bezsilności i płaczę nad bezbarwnością świata. Pewnie dałabym sobie rade, wstała, gdyby twoje jak zawsze ciepłe dłonie objęły mnie w pół i pomogły wstać. Ale nie mogąc liczyć na Ciebie, wątpię też w swoją wewnętrzną siłę, i spalam się w sobie.
|