znów zaparzyłam dwie kawy, zamiast jednej. znów wylałam do zlewu czarny płyn z twojego ulubionego kubka. znów nie chwyciłam za uszko i poparzyłam sobie dłonie. usiadłam na kuchennym blacie i spoglądałam przez okno. kolejny dzień pełen szarych chmur, tam na niebie i tu, w życiu. monotonne próby przetrwania kolejnej doby, opartej na wciąż tym samym pytaniu: dlaczego ? i choć wiem to dobrze, tak bardzo dobrze, nadal mam nadzieję, że któregoś dnia ten drugi kubek kawy nie będzie pomyłką, a ty znów zapukasz do moich drzwi z szerokim uśmiechem i podwiędłą różą. i będzie jak dawniej. jakby nigdy nie padło między nami słowo "koniec"./nieswiadomosc
|