CZ.2 Tysiące potrzeb organizmu.Setki Pragnień.Jedna decyzja.Zgasiłem szluga udezając do mieszkania,byłem nie spokojny a rece automatycznie mi zadrzały słysząc twój głos-Kochanie chodz tutaj.Podbiłem dać Ci buziaka odchodząc.-Dokąd idziesz?-Zaraz wrócę.Podbiłem do kuchni gdzie nikogo nie było.Pierdolnąłem tym syfem o blat robiąc działki."Nie rób tego.Nie rań Jej kurwa przecież Ją Kochasz""Chyba sobie nie odmówisz ćpunie"Ręce mi wciąż drżały z niepewności czy sięgnąć po ten syf.Spojrzałem ku drzwiom by upewnić się że nikt nie wejdzie.Wciągnąłem to gówno bez zastanowienia,bez jakichkolwiek konsewkecji.Z upływem czasu odczułem zejście.Odczułem to że przesadziłem.Że takiej dawki nie powinnienem zażywać.Mimo tego syfu nie czułem błogości to że Cię zawiodłem Brało górę.Twoje łzy,Twoje rozpierdolone serce zniszczyły Mnie bardziej niż feta.Jedyne co mi zostało z tamtego wieczoru to rozjebaną przegroda nosowa i tęsknota.Uwierzcie mi nie ma po co w to wchodzić...|BeTe
|