Kiedy odszedł i cichutko zamknął za sobą drzwi ogarnęła mnie przeraźliwa pustka...serce wybijało 100 uderzeń na sekundę.Ciało przeszywał ogromny ból.Tak po prostu mnie zostawił...Obiecał ,że nigdy nie odejdzie...Kłamał...Nie...Nie płakałam...Ja spazmatycznie wyłam. Najgorsze były bezsenne noce..Bezustannie widziałam jego twarz.Kładłam się z łzami i z nimi się budziłam.Zdążyłam się do nich nawet przyzwyczaić.Niechciane przyjaciółki oczyszczały moje zranione serce z całego tego syfu jaki mi zafundował.Szkoda,że z tymi łzami nie wypłynęła cała ta moja miłość do niego.Modliłam się wtedy..Cichutko i gorliwie. Nie miałam siły prosić o jego powrót..Jedyne czego wtedy chciałam to,żeby przestało tak strasznie boleć/hoyden
|