Stałam tak przed nim, a on przede mną i chyba oboje nie wiedzieliśmy co mamy zrobić. To był on. Ten sam, którego widziałam przed prawie trzema laty. Prawie nic się nie zmienił. Nadal tak samo na mnie patrzał, nadal był tak samo uśmiechnięty. Tylko ten uśmiech był trochę sztuczny. Zupełnie, jakby go wymuszał. Zamiast powiedzieć żeby wszedł, pokazałam mu to gestem dłoni. Jednak on zaproponował, abyśmy się przeszli. Po chwili przystałam na jego propozycję. Ubrałam buty i wyszliśmy na podwórze, poczym pokierowaliśmy się w ciszy w stronę parku./zpw
|