... patrzyłam na drogę zalaną deszczem i Jego krwią. Nie potrafiłam zrozumieć, jak to się stało.. dlaczego właśnie On? Dlaczego mój skarb, dlaczego człowiek, który był moim powietrzem? Dusiłam się, obraz stawał się coraz bardziej nieczytelny, łzy napływały mi do oczu z niewyobrażalną prędkością. Krzyczałam, prosząc Boga o przywrócenie mu życia, lecz głos stawał się coraz słabszy, zamieniając się w szept.. Szept, który próbował rozerwać struny głosowe i krtań, by wydostać się i nie pozwolić mu zasnąć. Nie zniosłam widoku Jego krwi, zadawała ogromny cios, który zamieniał się w ból.. | nieracjonalnie
|