była wigilia klasowa. właśnie skończyłam składać życzenia koleżance, kiedy podszedł do mnie uśmiechnięty od ucha do ucha kumpel. - no maluszku.. wszystkiego najlepszego. zdrowia, szczęścia oraz odwzajemnionej miłości. żebyś się tak często na mnie nie wkurwiała i zaczęła czasem myśleć o innych. - powiedział ze śmiechem całując mnie w policzek. - wzajemnie głupku. - mruknęłam uśmiechnięta. szłam usiąść, kiedy podbiegł do mnie jeszcze raz odciągając mnie na bok. - słuchaj, ale z tą miłością to hmm.. życzę Ci takiej prawdziwej miłości, szczęśliwej. żebym już nigdy nie musiał patrzeć w Twoje zapłakane oczy i mówić, że się ułoży. żebym już nigdy nie słyszał, jak siedzisz sama na przystanku i powtarzasz, jaka to jesteś beznadziejna rysując szkłem po ręce. żebym nigdy więcej nie spotkał Cię z fajką i wódką, bo to połączenie zdecydowanie nie dla Ciebie. - szepnął, i przytulił mnie.- a teraz nie udawaj takiej twardej tylko wypłacz się, ostatni raz w tym roku. - wyjąkał zasmucony.
|