a ja mam wciąż podkrążone oczy, jak umierający na mrozie. bladą twarz, niczym śnieg na parapecie, przerażający ból w głowie, senność, która pozbawia mnie ruchów, ale zasnąć jest mi bardzo ciężko. krwawe rany na nadgarstku, ramieniu, brzuchu, zamordowane emocje. siwe plamy na skórze, zastygła krew, wieczne mówienie rodziców, "idź się połóż, jesteś taka zmęczona" i to powtarza się dzień w dzień od paru miesięcy, ale nikt nic z tym nie zrobi, zapomniałam, jak to jest szczerze rozmawiać, jak to jest melodyjnie śpiewać, nucić podczas spaceru. nie mam pojęcia, jak zmierzę się z tymi świętami, jak je przetrwam, jeśli w ogóle przetrwam.
|