Nikt nie powiedział, że będzie kolorowo. Nie wiem czemu mam wąty. Zaczynam się robić nieznośna, mówię o tym non stop, chodzę nakręcona jak wariatka. Każda rozmowa z nim sprawia, że chce mi sie żyć, każda kłótnia sprawia, że kocham go jeszcze bardziej. Zero logiki. A teraz go nie ma. Odszedł z moim mózgiem. Nie dziwię się. Nie dokończyłam mojej historii. Sądzę, że kochałam go. Potrzebuje go.. Ale on na dźwięk mojego imienia nawet źle reaguje, unika miejsc w których jestem. To boli. Powiedziałam to w skrócie, ale nic nie opisze milionów nocnych smsów, spojrzeń. Ciepła. Nic. Chcę być znowu beztrosko szczęśliwa...a tylko z nim to osiągne.
|